Najpierw chciałabym podziękować Tilianarze z Esem, Ani, Basi, Narzeczonej, Oczku, Peggy, Polce, Ptasi i Michowi za ostatni weekend. Było wspaniale, jeśli ktoś jest ciekawy jak bardzo wspaniale to może przeczytać i obejrzeć fotki na zalinkowanych blogach :).
Teraz muszę zająć się własnymi karygodnymi zaniedbaniami i zaległościami.
Najpierw Weekendowa Cukiernia wersja 2 poprawiona (nowy banerek i zmienione zasady). W tym miesiącu przewodniczy Goś. Zaproponowała aż 3 desery: Ciasto potrójnie czekoladowe, tort marchewkowy i mus czekoladowy. Mnie najbardziej przypadło do gustu ciasto czekoladowe i właśnie dziś chciałabym je przedstawić.
Zrobiłam ciasto w formie małych torcików, z tego co sobie przypominam wyszło 6. Nie pamiętam za dobrze, bo były przepyszne i znikały błyskawicznie, ledwo udało się uchować jeden do zdjęcia.
Przepis na stronie Goś.
Nie wprowadziłam dużych zmian, poza wykorzystaniem czekolady mlecznej do ciemnego musu i rezygnacją z cukru w musie jasnym.
Ciasto potrójnie czekoladowe
SPÓD:
150g czekolady gorzkiej
100g masła
5jaj
1łyżka kakao
175g cukru
MUS CIEMNY:
100g czekolady gorzkiej (dałam mleczną; przyp. f.)
100g masła
3jaja
115g cukru
2łyżeczki kakao
2łyżeczki żelatyny w proszku
MUS JASNY:
65g czekolady białej
skórka pomarańczowa
3jaja
115g cukru (dałam najwyżej 3 łyżeczki; przyp. f.)
2łyżeczki żelatyny
Nagrzać piekarnik do 180°C. Formę o średnicy 20-23cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Czekoladę z masłem rozpuścić w gorącej kąpieli wodnej (czekoladę połamać na małe kawałki, wrzucić do miski, którą postawić na garnku z wodą. Wodę zagotować , podnosić miskę i jeżeli jej spód parzy w rękę – na chwilę odstawić miskę z garnka, pomieszać czekoladę i z powrotem umieścić na garnku z wodą). Odstawić i ostudzić. Zmiksować żółtka z kakao. Dodać do czekolady. Ubić białka na sztywną masę, dodawać stopniowo cukier aż piana stanie się sztywna i błyszcząca. Ubite białka wymieszać z masą czekoladową i wylać do przygotowanej formy. Piec 20-25(do 35)min. Wyjąć z piekarnika, ostudzić w foremce.
Ciemny mus zrobić tak jak spód + razem z ubitymi białkami dodać do masy czekoladowej również rozpuszczoną w 80ml ciepłej wody żelatynę. Wylać masę na upieczony i ostudzony spód. Włożyć na ok. 2godz. (najlepiej na całą noc, ale jeżeli nie mamy czasu – tak długo, aż masa stężeje) do lodówki.
Jasną masę przygotować tak jak ciemną, tylko czekoladę rozpuścić na parze bez masła, a dalej postępować wg przepisu wyżej. Wylać na ciemną warstwę i włożyć na całą noc do lodówki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boże, chyba przestanę tu zaglądać, bo znowu zaśliniłam klawiaturę!
OdpowiedzUsuńCudo!
Auć :)
OdpowiedzUsuńTwoje maleństwa przyprawiają mnie o zawrót głowy Fela :)
Ach dzisiaj po pracy idę na pocztę coś Tobie wysłać :))))
I ja dziękuję za wspaniały weekend :*
Felluniu, piękne to ciacho :) Ja je piekę na niedzielę na obiad z teściami, a dziś powtórka z musu czekoladowego :)
OdpowiedzUsuńDzięki za wspaniałą zabawę i już czekam na kolejną :*
Piekne cI wyszly!!!!! a ze pyszne,to wiem :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i super mieliscie weekendowe spotkanko!!!
Piękne to cudo, ciastko jak marzenie
OdpowiedzUsuńBeatko, to całe szczęście, że ostatnio nie mam czasu publikować, szkoda sprzętu komputerowego :D
OdpowiedzUsuńPolko, zaraz do Ciebie napiszę :)
Til, upiecz, będziecie zachwyceni. Musimy się umówić jakoś na wymianę łupów bo chwilowo jestem bez formy ;)
Gosiu, prawda, że pyszne? Bardzo eleganckie ciasto. Zlot był naprawdę fantastyczny, aż ciężko sobie wyobrazić, że będzie tak fajnie :)
Michu, i bardzo smaczne, fajnie było Cię poznać :)
Serdecznie pozdrawiam :)
Felu, przeurocza miniaturka! Ma sie ochote natychmiast zanurzyc w niej widelczyk...
OdpowiedzUsuńI oczywiscie cudne zdjecie, jak zwykle :)
Pozdrawiam!
Felluniu,
OdpowiedzUsuńjak zwykle pięknie, jak zwykle mam ochotę, tak jak Bea napisała, zanurzyć w tych pysznościach widelczyk (lub łyżeczkę;))
Bo są to pyszności jak sama napisałaś, a co mnie bardzo cieszy;)
Pozdrowionka!
Naprawdę wspaniałe ciasto:)
OdpowiedzUsuńBeo, rzeczywiście, ja też chętnie bym zanurzyła :)
OdpowiedzUsuńGoś, dziękuję Ci za ten przepis, jest naprawdę świetny, to bardzo efektowne ciasto w sam raz na jakąś specjalną okazję :)
Wiosenko, zgadzam się z Tobą w 100% :)
Serdecznie pozdrawiam!
Jest przepiękne! :)))
OdpowiedzUsuńAch Felunia, Twoje bielutkie zdjecia przyprawiaja o zawrot glowy, nie dosc ze ciasto potojnie-tylko-czekoladowe - cudenka! chyba szesc mowisz, usmialam sie :D
OdpowiedzUsuńWogole guru Ty moj - susze bialak i bede probowala cos zmajstrowac :) Dziekuje za lekcje, teraz wydaje mi sie, ze rozumy zjadlam...
Majanko, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBasiu, już wyjaśniam tę wątpliwość co do ilości torcików. Otóż zrobiłam je w czwartek przed naszym Zlotem i nie zdążyłam od razu sfotografować. Sama rozumiesz, że zaistniałe w międzyczasie wydarzenia mogły przytępić mi pamięć takich szczegółów jak ilość torcików :) A co do makaroników to nic się nie martw, wyjdą świetnie!
Serdecznie pozdrawiam :)
felluniu,
OdpowiedzUsuńi co ja mam powiedziec? Piekne ciacho jak zawsze, pieknie sfotografowane...i to jest wlasnie caly problem;) Musze zamykac zone w lazience kiedy ogladam Twojego bloga bo ona zawsze chce cos co Ty upieklas:))
Mistrzuniu, ależ to smacznie wygląda! Ja się właśnie do rzeczonego przymierzam. Na razie mam czekoladę ciemną i żelatynę (ale nie w płatkach ;)))
OdpowiedzUsuńTeraz poluję na białą, bo w półki w kaufie powiedziały mi, że nie mam tam czego szukać, jeśli chodzi o tę białą. Cóż, póki co - obeszłam się smakiem, a teraz się ślinię ;)
Arku, czy zamykanie małżonki w łazience to nie jest maltretowanie? Nawet nie mów, że to robisz ukochanej kobiecie bo naślę na Ciebie odpowiednie służby :)
OdpowiedzUsuńOczko, ja sobie żelatynę z grubsza przeliczyłam na listki bo słabo mi wychodzi z proszkowanej, ale w oryginale jest proszkowana. Szukaj białej czekolady bo torcik Goś musi być potrójnie czekoladowy a nie podwójnie i ta biała pianka na wierzchu świetnie mu robi :)
Serdecznie pozdrawiam!
Wchodzi tam sama dobrowolnie po sladach rozsypanej czekolady:)
OdpowiedzUsuńNo, a bluze masz tylko musisz poczekac do marca:D
Jakie to piękne i puchate ;) Aż mi się uszy trzęsą jak coś takiego widzę. Mmmm...
OdpowiedzUsuńChyba jutro pobiegnę po czekoladę... może jutro odśnież odrobinę bo zasypani jesteśmy na maksa... przepysznie i nawet wręcz obłędnie wygląda!!!
OdpowiedzUsuńArku, wygląda to na próbę przekupstwa, niestety bardzo udaną, więc już nic nie mówię tylko czekam do marca :D
OdpowiedzUsuńDziwnograjku, rzeczywiście, ciasto wychodzi niezwykle puszyste, bardzo Ci polecam przepis Goś :)
Myniolinko, jak tylko odśnieżysz wąską ścieżkę to leć po czekoladę, naprawdę warto :)
Pozdrawiam!
Wow, L. takie też chce. To przez Ciebie. A zamknąć go w łazience nie mogę, bo kto mi będzie gotował gdy późno wracam. I co?
OdpowiedzUsuńNarzeczono, zdecydowanie nie opłaca się zamykać współmałżonków w łazience :) L. nie upiecze tam również chleba i nie zrobi wałka, już lepiej zrób deserek :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Ciesze sie, ze wrocilas juz z wojazy Felluniu :) Pewnie kilka kilogramow ciezsza ale patrzac na te wszytskie sprawozdania z Waszego spotkania mysle, ze warto bylo :)) Tyle pysznosci.
OdpowiedzUsuńDeserek wyglada przepysznie. Jak z prawdziwej cukierni :))
to ja Ci dziękuję :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że Cię poznałam.
szczególne podziękowania należą Ci się za nocne pogaduchy w towarzystwie drinków i skrzypiących materacyków :)
mam nadzieję, że takie spotkanie da się powtórzyć :)
Ps. już mam dla Ciebie pokazową rozetkę :)
Fellunia, dziekuje za wyjasnienia, juz Cie o nic nie posadazm :-) myslalam po prosu, ze byliscie tak glodni, ze naprawde nie bylas pewna czy bylo ich 5 czy 6?
OdpowiedzUsuńA makaroniki umowione na przyszly weekend, moze jakis barwnik zdaze zakupic, jesli nie to znow bede eksperymentowac z jagodami, natomiast krem cytrynowy na 200% zrobie do nich!
:*
PS. Rany, a Karola dalej o rozetce :-))
Majko, na szczęście nie jest tak źle, pyszności było mnóstwo ale i chętnych trochę :)
OdpowiedzUsuńPeggy, ja też mam nadzieję na powtórkę i oglądanie rozetki, biało-zielonej nitki oraz oczkownicy :D
Buruuberii, rozetka to podstawa :) Ten krem cytrynowy uwielbiam od czasu wspólnego makaronowania z Til, nie dziwię się, że i Tobie przypadł do gustu. A te borówki (u nas jednak jagody) to Twój genialny wkład, strasznie mi się podobały te makaroniki z posypką. Trzymam kciuki w przyszły weekend :)
Pozdrowionka!
nooo rozetka to podstawa :)Basia Ci zazdrości, jak nic ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, zauważyłam u Basi jakiś niewyjaśniony lęk przed rozetką :) Być może Kasia będzie w stanie to wytłumaczyć :D
OdpowiedzUsuńIponująco wygląda to Twoje ciacho:)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda apetycznie to samo przepis
OdpowiedzUsuńUpieklam, wyszlo rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńco to znaczy przyp.f ?
OdpowiedzUsuń