Po przerwie świąteczno-noworocznej powoli wracam do rzeczywistości (i do bloga). Szczęśliwie okazało się, że jazdy na nartach się nie zapomina dzięki czemu się nie zabiłam na koszmarnie oblodzonej trasie.
W lodówce znalazłam zgrabne małe gruszki więc zrobiłam flognarde. Jest to tradycyjny deserek z Limousin, bardziej znany pod nazwą clafoutis, które chyba oznacza jedynie wersję wiśniową/czereśniową. Żeby było bardziej odświętnie dodałam mały kieliszek likieru gruszkowego i mielone migdały.
Składniki:
na 6 małych porcji
600g małych gruszek
120ml mleka
2 jajka
50g cukru
50g mielonych migdałów
10g mąki bezglutenowej
30g roztopionego masła
szczypta soli
25ml likieru gruszkowego
wanilia
sok z cytryny do skropienia gruszek
cukier puder do przyprószenia
Przygotowanie:
Nagrzać piekarnik do 180°C. Naczynie/naczynia żaroodporne wysmarować masłem. Wyszło mi 6 indywidualnych deserków w 10cm naczynkach.
Gruszki obrać, 3 przekroić wzdłuż na pół, resztę pokroić w kostkę. Skropić sokiem cytrynowym żeby nie zsiniały. Owoce ułożyć w naczyniu, tak aby dokładnie przykryły dno, na wierzchu ułożyć całą połówkę gruszki. Jajka ubić z cukrem, wymieszać z pozostałymi składnikami. Ciasto wylać na pokrojone owoce. Wstawić do piekarnika i piec około 45 minut. Wyjąć z pieca i przestudzić, można zjadać ciepłe lub zimne.
Smacznego i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
niedziela, 3 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo smaczne zdjęcie;)
OdpowiedzUsuńEkskluzywny deserek:)
OdpowiedzUsuńJak miło, że znowu jesteś!
OdpowiedzUsuńPyszny deserek!
Cudowny powrót z bardzo ekskluzywnym deserkiem ;)
OdpowiedzUsuńco za smakołyki!!!
OdpowiedzUsuńkocham gruszki!
OdpowiedzUsuń:)
ostatnio nieco pochmurna jestem, taka groszka to dobry rozweselacz :)
doliczasz już dni?
:)
cieszę się niemiłosiernie i zastanawiam się czy da sie czas przyspieszyć :O
wszystkiego naj naj naj naj :)
K.
Bardzo elegancko, czy to deser na jakieś przyjęcie? :-) Kuczęta, szkoda, ze nie mam takich naczynek żaroodpornych. Dają cudowną oprawę do Twoich wypieków. Jaką one mają średnicę? :-)
OdpowiedzUsuńmówisz że się nie zapomina jazdy na nartach? to dobrze:D bo odkąd 'przesiadłam' się na deskę 3 lata temu to nart nie miałam od tego momentu na nogach :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
ps. cudny deser, jeśli taki jak klafutek to musi być bardzo smaczny :)
Ale bym sobie zjadła taki deserek:)
OdpowiedzUsuńGruszki, migdały, ach...
:))
Wspaniale wygladaja ;) Aj gruszek nie jadlam juz hmn chyba z pol roku ..a kiedys je tak wuielbialam
OdpowiedzUsuńMniaaam!
OdpowiedzUsuńJuż czuję smak Clafoutis w połączeniu z gruszkami.
Ja mam za sobą debiut śliwkowy:)
Ps: To dobrze, nie zapomniałaś jak się jeździ na nartach:)
Pozdrówka!
Teino, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWiosenko, może umiarkowanie ekskluzywny ale ciepły i smaczny, w sam raz na zimę :)
Beatko, ślicznie dziękuję za miłe słówko :)
Szarlotku, no właśnie, jak teraz oglądam co było na blogach w święta to aż mi oczy z orbit wychodzą i ta zapiekanka to mi się taka skromna wydaje :)
Myniolinko, bardzo dziękuję :)
Peggy, oczywiście, że odliczam! Też się nie mogę doczekać, ale będzie super!
Poswix, otóż właśnie zmierzyłam dokładnie naczynka, mają 11cm średnicy i 2,5cm wysokości. Są w sam raz na taki mały deserek dla jednej osoby. Mam jeszcze naczynka z ikei, nieco większe, 13cm/3,5 co daje dwukrotnie większą pojemność. Powiem Ci, że ja również zazdrośnie oglądam piękne naczynia na innych blogach, niektóre niezwykle oryginalne, ja mam w sumie mało, bo skąpa jestem i w sumie nie lubię mieć zbyt dużo gratów :)
Viridianko, nie zapomina się nic a nic! Ja miałam 6 lat przerwy, również na deskę, ale w sumie lubię zjeżdżać na każdym sprzęcie, byle było szybko :)
Goś, już się skończył, ale chętnie dla Ciebie zrobię :)
Gosiu, ja w tym roku też jakoś jadłam wyjątkowo mało gruszek, a to jedne z moich ulubionych owoców :(
Olcik, no widzisz, dzięki Tobie teraz mi przyszła ochota na śliwkowe :)
Serdecznie Was pozdrawiam!
o, ta pani grucha cudnie wygląda
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz czarowac!
i coś z niczego nawet
Felluniu, cale szczescie, ze wrocilas cala i zdrowa, bo kto by nam takie pysznosci serwowal? :) Jak zwykle deserek obledny. I zdjecia tez :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Asiejko, faktycznie z niczego, te gruszki leżały już od kilku tygodni, nie było na nie czasu i pomysłu :). I wyobraź sobie, że te połówki położyłam głównie dla dekoracji a okazało się, że takie duże gruszkowe kawałki w zapiekance bardziej nam smakują, następnym razem też tak zrobię i w ogóle grubiej pokroję owoce
OdpowiedzUsuńMajko, ślicznie dziękuję, jesteś strasznie miła :) ale pod moją nieobecność też powstało mnóstwo inspirujących artykułów :)
Serdecznie pozdrawiam!
Felluniu, a u Ciebie jak zawsze małe-wielkie dzieło :) Stęskniłam się to Twoich pięknych łakoci i już czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńBuziak cieplutki na Nowy Rok :*
Felluniu! samych smakolykow w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńTili, a ja się za Tobą stęskniłam, cieszę się, że jesteś!
OdpowiedzUsuńAnoushko, ślicznie dziękuję i wzajemnie, wszystkiego najsmaczniejszego w Nowym Roku :)
Serdecznie pozdrawiam!
Felluniu dobrze że wróciłaś cała i zdrowa! :)
OdpowiedzUsuńDeser cudny!
Ja dni odliczam krzyżykami na kalendarzy ścienym :D
Liczę i ja moje panie! ;))))
OdpowiedzUsuńA pomiędzy - kontempluję tę gruszkę :)
Felluniu,
OdpowiedzUsuńwidze, ze prosto z oblodzonej trasy do lodowki wpadlas;)
A teraz powaznie. Moja zona chce zebym zrobil takie cudenka z gruszka desery ...a ja wymyslilem, zeby sie do Ciebie wprosic lub vice versa:) co Ty na to? Oczywiscie w miare wolnego czasu, etc ale nie pozniej niz jutro wieczorem:)
Poleczko, Ty też wróciłaś! Strasznie miło Cię widzieć!
OdpowiedzUsuńWiecie co dziewczyny, ja to chyba poświęcę moją żółtą miarkę krawiecką i będę co dzień odcinać po kawałeczku. Albo lepiej co godzinę :D
Arku, zrób, jak Ty zrobisz to będzie tak pyszne, że żona Cię pokocha dwa razy bardziej (o ile to w ogóle możliwe :D)
A co do wizyty to możemy negocjować ale z tego co się orientuję Ty mieszkasz baaardzo daleko a my będziemy w marcu w tym Twoim baaardzo daleko. Pisząc "my" mam na myśli moją rodzinną wycieczkę w ilości osób sztuk pięć :) (właściwie 4.5 bo jeden mały i niejedzący) No ale sam zacząłeś :D
Pozdrowionka!
Mysle,ze cos sie da wymyslic:D
OdpowiedzUsuńTrzymamy za słowo!
OdpowiedzUsuńPiekne!
OdpowiedzUsuńI masz racje - 'flognarde' to nic innego jak clafoutis lecz z jablkami lub gruszkami.
Domyslam sie tylko, jakie bylo pyszne :)
Pozdrawiam Felu!
Beo, no właśnie, wiedziałam, że Ty będziesz wiedzieć najlepiej, częściej spotyka się nazwę clafoutis, bez względu na użyte owoce.
OdpowiedzUsuńJa również serdecznie pozdrawiam!