niedziela, 29 listopada 2009

Listopadowe wyzwanie Daring Bakers - Cannoli

Listopadowe wyzwanie Daring Bakers wybrała Lisa Michele. Zaproponowała cannoli - sycylijską specjalność karnawałową - chrupiące rurki nadziewane kremem z ricotty. Była tak miła, że oprócz tradycyjnej receptury znalazła również przepis bezglutenowy. Skorzystałam z niego i wydaje mi się, że daje doskonały rezultat. Jeśli jakość cannoli mam oceniać na podstawie smaku i dźwięku jaki wydają przy chrupaniu to jestem wręcz zachwycona. Problem w tym, że nigdy nie jadłam tradycyjnych cannoli, nie wiem więc, jak się do nich mają te bezglutenowe. Ale chrupią zawodowo, powinnam nagrać i zamieścić tutaj chrupanie :)



Przepis na cannoli, z którego skorzystałam jest bezglutenowy, nie zawiera również jaj i mleka. Co prawda autorka polecała zaklejać rurki rozbełtanym żółtkiem, ale nie jest to konieczne, moje sklejały się same. Tradycyjne nadzienie jest z ricotty, można je jednak zastąpić jakimś kremem odpowiednim do diety.

Zamiast rurek można było zrobić płaskie ciasteczka, przełożyć kremem i poukładać jedno na drugim. Zrobiłam kilka płaskich ciasteczek i muszę stwierdzić, że były nawet bardziej chrupiące niż rurki. Dzięki temu, że nie przylegały do foremki dostawały większych bąbelków i stawały się delikatniejsze.

Zauważyłam, że najważniejsze w przypadku cannoli jest jak najcieńsze wałkowanie ciasta. O dziwo, ciasto z zaproponowanej bezglutenowej receptury dawało się wałkować naprawdę bardzo cienko. Poza tym warto mieć koszyk do głębokiego smażenia, ewentualnie frytownicę. Ja smażyłam w rondlu bez koszyka i musiałam cały czas trzymać w górze smażące się rurki. Metalowe foremki są dość ciężkie, przez co rurki opadają na gorące dno i przypalają się od dołu, koszyk do głębokiego smażenia prawdopodobnie by przed tym zabezpieczył. Z tymi płaskimi ciastkami nie było takiego problemu, pozostawały na powierzchni oleju. W ogóle smażenie trwa bardzo krótko, trzeba bardzo uważać aby nie spalić ciasteczek.



Tradycyjny przepis na cannoli wraz z niezwykle dokładnymi wskazówkami Lisy Michele, gospodyni listopadowego wyzwania znajdziecie tutaj: http://lisamichele.wordpress.com/2009/11/27/leave-the-gun-take-the-cannoli/

Bezglutenowe cannoli
Oryginalny przepis

Moje tłumaczenie i uwagi:

z tych proporcji powstanie 24-35 rurek, w zależności od rozmiaru *

2 szklanki** miałkiej mąki z brązowego ryżu ***
2/3 szklanki skrobi ziemniaczanej
1/3 szklanki mąki z tapioki
1/2 łyżeczki gumy ksantanowej
1 łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki soli
1/4 szklanki cukru
3 łyżki oleju
1/2 szklanki porto
1/4 szklanki + 2 łyżki wody
1 rozbełtane żóltko (ja nie użyłam)

Ponadto:
Metalowe foremki do rurek
1-2 litry oleju do głębokiego smażenia
Naczynie do głębokiego smażenia

*u mnie wyszło niemal 4x więcej. Otrzymałabym ok. 120 rurek kalibru 2cm i długości ok. 10cm, całe szczęście, że na próbę zrobiłam z 1/4 ciasta bo nie wiem co bym zrobiła z taką hurtową ilością rurek. Wałkowałam naprawdę bardzo cienko, bo jak spróbowałam grubiej to miały dużo mniej bąbli były dość twarde

**użyłam polskich szklanek 250ml. Zawsze jest z tym dylemat czy wziąć nasze czy amerykańskie szklanki, w tym wypadku zadziałało z naszymi

***sama sobie zmieliłam brązowy ryż. Dostępna u nas mąka nigdy nie jest zbyt miałka, a poza tym, niemal zawsze jest oznaczona jako mąka ryżowa, nie wiadomo czy z brązowego czy białego ryżu :(


Przygotowanie cannoli:
Wymieszaj suche składniki.

Dodaj olej i płynne składniki za każdym razem po około 1/4 szklanki, mieszając widelcem aż ciasto zacznie się łączyć i wyglądać jak mokry piasek. Płyny należy dodawać na zmianę, np. 1/4 szklanki wina, potem tyle samo wody i znowu wino. Być może wystarczy mniejsza ilość płynu.

Wyrzucić wilgotne ciasto na blat i wyrabiać przez 15 minut aż się dokładnie połączy i utworzy kulę. Nie powinno być zbyt lepkie ale sprężyste jak świeża modelina. Uformować dysk, zawinąć w folię i odłożyć do lodówki na jakieś 30 minut.

Teraz trzeba dobrze zorganizować pracę, bo olej powinien być rozgrzany do 180°C (350°F) w momencie jak kilka rurek będzie gotowych do smażenia.

Uformuj z ciasta kulki o średnicy 3cm, przykryj folią a resztę ciasta owiń i włóż do lodówki do czasu jak będzie potrzeba. Ciasto nie powinno wysychać.

Wałkuj ciasto pomiędzy dwoma arkuszami folii spożywczej na grubość 3mm (ja wałkowałam dużo cieńsze placki, ok 1mm). Wycinaj koła lub kwadraty pasujące do posiadanej formy na rurki.

Skrawki można zebrać i zwinąć w kulkę, potem można je rozwałkować ponownie, tak aby wykorzystać całe ciasto.

Każde koło lub kwadrat trzeba zawinąć na foremce, łatwiej tego dokonać, jak jest w dalszym ciągu przyklejone do jednej warstwy folii (to rada autorki przepisu ale ciasto jest bardzo elastyczne i przyjazne, mogłam je spokojnie wziąć do ręki i owinąć wokół formeki bez folii, pomimo, że naprawdę wałkowałam przezroczyste placki). Końce ciasta można skleić przy pomocy żółtka ale ja sklejałam bez tego, po prostu dociskałam.

Rurki trzeba smażyć w gorącym oleju aż będą chrupkie, trwa to bardzo krótko! Nastęnie odkładamy je na ręczniki papierowe do przestygnięcia a jak już można ich dotknąć zdejmujemy z foremek. Foremki można umyć dopiero jak skończymy smażyć wszystkie rurki.

Ostudzone rurki nadziewamy kremem i zjadamy od razu. Nie nadziane można przechowywać w zamkniętym pojemniku do 24 godzin.


Tradycyjne nadzienie do cannoli

1 kg serka ricotta
160g cukru (do smaku, można dać więcej lub mniej)
1/2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub nasionka z 1 laski
3 łyżki posiekanej czekolady
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej lub skórka otarta z 1 niedużej pomarańczy
3 łyżki posiekanych pistacji

Przygotowanie nadzienia:
Serek należy umieścić na sicie wyłożonym gazą i odstawić na kilka godzin do odcieknięcia.

Odciśnięty serek zmiksować z cukrem, cynamonem, wanilią. Dodać czekoladę, skórkę i orzechy i delikatnie wymieszać. Wstawić na kilka godzin do lodówki.



Na stronie The Daring Kitchen możecie śledzić zmagania innych śmiałków.

The November 2009 Daring Bakers Challenge was chosen and hosted by Lisa Michele of Parsley, Sage, Desserts and Line Drives. She chose the Italian Pastry, Cannolo (Cannoli is plural), using the cookbooks Lidia’s Italian-American Kitchen by Lidia Matticchio Bastianich and The Sopranos Family Cookbook by Allen Rucker; recipes by Michelle Scicolone, as ingredient/direction guides. She added her own modifications/changes, so the recipe is not 100% verbatim from either book.

piątek, 27 listopada 2009

Kreatywne Niebieskie Oko i dyniowe tarteletki

Niestety ostatnio trochę zaniedbałam bloga. Mam wyrzuty sumienia, bo już dawno powinnam była opublikować podziękowanie za wyróżnienie Vale a pena ficar de olho nesse blog! dla: Szarlotka, Dziwnograja, Goś, Monikuchy, Lo i Vanilli. Żeby tego było mało Lo przekazała mi znaczek Kreatywnie! Bez końca!
Bardzo Wam dziękuję, sprawiłyście mi ogromną radość.




Oto zasady wyróżnienia Niebieskie Oczko:

  • Opublikuj znaczek na swoim blogu z komentarzem zachęcającym i linkiem do osoby, od której go otrzymałaś/otrzymałeś

  • Przekaż go do 10 osób z prośbą o opublikowanie zasad.

  • Osoby, które odbiorą znaczek proszone są o zostawienie komentarza.


Kochani mile będziecie widziani w gronie stałych gości - obserwujących blog.

Zasadą powyższej premii jest poznanie jak największej liczby blogów, a zostawienie swojej wizytówki jest dla Ciebie reklamą i zachęceniem do odwiedzenia Twojego bloga. Myślę, że każdy z nas marzy o jak największej liczbie gości.





Oto zasady przyznawania wyróżnienia Kreatywnie! Bez końca!:

  • Wybierz dokładnie 10 blogów robótkowych. Wyślij wiadomość mailowo blogowiczkom/ blogowiczom z informacją i znaczkiem o swoim wyborze lub zostaw komentarz na ich stronie.

  • Na swoim blogu opublikuj notatkę Umieść w niej znaczek wraz z linkiem do strony osoby, która przekazała Ci wyróżnienie, zasady zabawy oraz linki do wybranych blogów (opis z uzasadnieniem wyboru mile widziany).

  • Przekazując "znaczkowe" wyróżnienie zyskujesz promocję własnej strony i pomagasz odkrywać nowe blogi!



Zastanawiałam się, komu chciałabym przekazać znaczki, niestety okazało się, że liczba "10" blogów, które mam wyróżnić zgodnie z zasadami jest zdecydowanie mniejsza od liczby tych, które uważam za wartościowe i godne polecenia. Nawet jeśli odejmę te blogi, od których otrzymałam znaczki (a które zdecydowanie polecam!), zostaje mi na liście nie 10 stron, ale dużo więcej :) I nie mogę się zdecydować, które wyróżnić, bo każdy na to wyróżnienie zasługuje. Przepraszam więc, nie jestem w stanie wytypować blogów.

Na podniesienie poziomu cukru we krwi zrobiłam tarteletki dyniowe. Wersja 2 poprawiona, z karmelowo-orzechową posypką :)
Miałam trochę ciasta kruchego, którym wykleiłam małe foremki, obciążyłam fasolą i podpiekłam 10-15 minut w temperaturze 200°C.
Zrobiłam masę dyniową z 250g przecieru dyniowego, 2 jajek, 100g śmietanki kremówki, 2 łyżek cukru (trzeba posłodzić do smaku, w zależności od słodyczy dyni), łyżeczki przyprawy do pierników. Wymieszałam te składniki i wylałam na podpieczone spodki. Wstawiłam na około 20-30 minut do piekarnika rozgrzanego do 150°C.
Ostudziłam ciasteczka, każde z nich polałam 1 łyżką karmelu i posypałam siekanymi pekanami.
Smacznego!

niedziela, 22 listopada 2009

Weekendowa Cukiernia #17 - Ciasto migdałowo-miodowe

No tak, dopiero dzisiaj zobaczyłam, że w Weekendowej Cukierni znów jest ciasto bezglutenowe, cóż, musiałam je upiec :)
Gospodynią tego wydania jest Iv, zaproponowała dwa wypieki: Ciasto miodowo-migdałowe z morelami, wanilią i słodkim ziemniakiem oraz Tort czekoladowy z kahluą na zimno. Oba się świetnie zapowiadają, ale obowiązkowo najpierw upiekłam ciasto miodowe, które jest bezglutenowe i nie zawiera też mleka.



Niestety nie udało mi się dzisiaj kupić wilca ziemniaczanego :). Ale szkoda, taka śmieszna nazwa, prawda? Wykorzystałam przecier dyniowy, smak jest z pewnością inny ale ciasto zyskało nieprawdopodobnie optymistyczny kolor. Poza tym wszystkie posiadane w domu cytryny okazały się być już obdarte ze skóry, obdarłam więc dla odmiany pomarańczę.

Poza wspomnianymi powyżej zmianami użyłam dużej formy na babkę z kominem zamiast tortownicy. Jak wlałam do niej ciasto, to się lekko przeraziłam, bo było go ledwo na dnie, ale ładnie wyrosło. A po wierzchu posypałam prażonymi płatkami migdałowymi.

Muszę przyznać, że to kolejne "warzywne" ciasto, które bardzo przypadło mi do gustu. Domowemu Koneserowi Migdałów również, prosił jednak, abym następnym razem użyła migdałów w skórkach, bo tak mu bardziej w tym przypadku pasuje. Ciężko oczywiście dyskutować z autorytetem Konesera :)

W każdym razie pieczcie to ciasto jak najszybciej, bo potem będziecie żałować :)

Artykuł z przepisami Iv

Ciasto miodowo-migdałowe z morelami, wanilią i słodkim ziemniakiem
przepis z książki Red Velvet Chocolate Heartache Harry Eastwood
tortownica 23cm

Składniki:
ciasto:
1 laska wanilii
100g suszonych moreli
2 średnie jajka
180g lekkiego miodu
150g słodkiego ziemniaka, obranego i startego na drobnej tarce (użyłam przecieru z dyni; przyp. f.)
skórka starta z 1/2 cytryny (użyłam skórki z pomarańczy; przyp. f.)
100g białej mąki ryżowej*
100g mielonych migdałów
2 łyżeczki proszku do pieczenia (bezglutenowego; przyp. f.)
1/4 łyżeczki soli
100g blanszowanych migdałów** (białych, bez skórki)

polewa:
3 łyżki dżemu morelowego lub 1 łyżka miodu

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Tortownicę posmaruj tłuszczem lub wyłóż papierem do pieczenia. Z opakowania blanszowanych migdałów odłóż 12-15 sztuk, aby zostały na wierzch ciasta.

Laskę wanilii przekrój wzdłuż i zeskrob nasiona do dużej miski. Łupiny zachowaj. Morele drobno*** posiekaj (na około 0,5 cm kawałki), przełóż do małej miski, dodaj łupiny wanilii i zalej wrzącą wodą - użyj tylko tyle wody, by pokryła morele w misce. Miseczkę z owocami szczelnie przykryj, np. folią spożywczą. Odstaw.

Jajka ubijaj z miodem i nasionami wanilii przez około 3 minuty. Dodaj startego słodkiego ziemniaka i skórkę cytrynową. Ciągle ubijając dodawaj stopniowo mąkę, mielone migdały, proszek do pieczenia i sól. Miksuj, aż wszystkie składniki dobrze się połączą.

Odsącz morele (zupełnie), wyrzuć łupinki wanilii. Owoce wraz z blanszowanymi migdałami dodaj do ciasta i wymieszaj delikatnie za pomocą szpatułki lub drewnianej łyżki.

Ciasto przełóż do przygotowanej formy, na górze ułóż odłożone migdały (w dowolny wzór :). Formę umieść na środkowym poziomie rozgrzanego piekarnika i piecz przez około 45 minut.

Upieczone ciasto wyciągnij z piekarnika, pozostaw w formie i póki jeszcze będzie gorące za pomocą pędzelka posmaruj je dżemem morelowym (uprzednio lekko podgrzanym i przetartym przez sitko) lub miodem.

Ciasto podawaj ostudzone i bez dodatków do popołudniowej herbaty lub na ciepło z lodami waniliowymi na deser.

* mąkę ryżową można zastąpić pszenną (wówczas nie będzie już oczywiście bezglutenowe) lub inną, ryżowa doda jednak ciastu jeszcze więcej delikatności.
** można kupić gotowe migdały bez skórki lub blanszować samodzielnie, czyli wrzucić migdały na 10 sekund do wrzątku, następnie zahartować zimną wodą, po czym obrać ze skórki.
** morele powinny być posiekane dość drobno, ponieważ przy zbyt dużych kawałkach ciasto nie wyrośnie tak ładnie jak powinno.



czwartek, 19 listopada 2009

Weekendowa Cukiernia #16 - Ciasto dyniowe z żurawiną i z orzechami

Spóźniłam się ponad tydzień, ale koniecznie chciałam zamieścić to ciasto. Przepis zaproponowała Gosia, gospodyni 16 wydania Weekendowej Cukierni. Jako wielbicielka wszelkich ciast do góry nogami nie mogłam przejść koło niego obojętnie. Rzeczywiście jest przepyszne, dzięki dyni i żurawinie ma bardzo oryginalny smak. Za radą Gosi zmniejszyłam ilość cukru, połowa zdecydowanie wystarczy.


Ciasto bardzo łatwo adaptuje się do diety bezglutenowej, wymieniłam tyko mąkę pszenną na mieszankę ryżowej, kukurydzianej i gryczanej.

Przepis na stronie Gosi

Ciasto dyniowe z zurawina i orzechami
przepis Gosi z bezglutenowymi zmianami

Składniki:
240g masła (osobiście piekłam z użyciem 160g)
200g brązowego cukru (ja dałam 150g, można użyć miodu)
200g świeżych owoców żurawiny (mogą być również suszone)
120g grubo posiekanych orzechów pekan (mogą być włoskie)
2 jajka
250g pure dyniowego *
90ml oleju (zwykły roślinny)
200g maki bezglutenowej
1 i 1/2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
200g cukru (można mniej)
1 łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki soli

Przygotowanie:
Masło rozpuścić na patelni, dodać cukier i podgrzewać, aż się cukier względnie rozpuści, następnie dodać żurawinę i orzechy i chwile razem podgrzewać.
Do zamkniętej formy (z tortownicy może masło wypłynąć) o średnicy 24-26 cm wylać powstałą masę, odstawić.
W misce zmiksować pure dyniowe z olejem i jajkami, następnie dodać make z wmieszanym proszkiem do pieczenia, cynamonem, sola i cukrem, dobrze razem wymieszać i wylać ciasto na orzechowo-żurawinową masę.
Piec w uprzednio nagrzanym do 175°C piekarniku ok. 40 minut (test suchego patyczka).
Po upieczeniu wyjąć ciasto i pozostawić 10-15 minut do lekkiego ostudzenia, a następnie przykryć talerzem i szybkim ruchem odwrócić ciasto na talerz.
Można podawać z bitą śmietaną.

* Dynie obrać (Hokkaido nie musi być obierana) i pokroić na kawałki, owinąć w folię aluminiowa i piec w 180°C, aż będzie miękka (około godziny), następnie pognieść ją widelcem.



niedziela, 15 listopada 2009

Mon plaisir sucré

Wczoraj wieczorem postanowiłam zaszaleć i spróbować zrobić słynny deser Pierre'a Hermé - Plaisir Sucré. Wspaniały wielowarstwowy przekładaniec z cieniutkich płatków czekolady, kremu czekoladowego, musu czekoladowego, orzechowo-czekoladowej pralinki ułożony na orzechowym dacquoise. Nie znałam przepisu, no ale czy taki szczegół jak brak przepisu jest w stanie mnie powstrzymać? Przepis podobno można znaleźć w cudownej, czekoladowej książce Pierre'a Hermé. Nie mam jej ale na pewno niedługo kupię :)


Dużo większym problemem był brak podstawowych składników, porządnej czekolady, orzechów laskowych, miałam do dyspozycji tylko to, co oferował pobliski sklep nocny :) Mimo to chciałam przynajmniej spróbować zrobić coś na kształt tego ciastka. Byłam pewna, że za pierwszym razem poniosę sromotną klęskę no ale zależało mi bardziej na wykombinowaniu przepisu, ponieważ nie mogłam go znaleźć w internecie a tej książki, jak wspomniałam, nie posiadam.

A jednak jestem bardzo zadowolona z efektu. Plaisir sucré to prawdziwa dekadencja, tak mogłabym sobie wyobrazić mój ostatni deser :) Zrobię je jeszcze na pewno. Jeśli użyje się lepszej czekolady to chyba można umrzeć z zachwytu. A biorąc pod uwagę, że to była taka nocna, spontaniczna akcja bez produktów i przepisu, to sama nie mogę uwierzyć, jak dobrze wyszło :)

Dzisiaj się zawzięłam i znalazłam stronę z przepisem. Wyobraźcie sobie, że to wcale nie łatwe, wiele osób publikuje swoje wersje tego deseru, nikt jednak nie podaje przepisu, może to kwestia jakiegoś zastrzeżenia w książce Pierre'a Hermé, jak ją kupię to się przekonam.

Wspomnianą stronę znalazłam już po fakcie, ale przynajmniej mam porównanie. Mój przepis różni się trochę od cytowanego na powyższym blogu. Po pierwsze użyłam orzechów włoskich bo takie miałam w domu. Po drugie, popularne gatunki czekolady mlecznej są obrzydliwie słodkie, więc zdecydowałam się użyć czekolady mieszanej, pół na pół gorzkiej i mlecznej. Poza tym miałam w domu trochę dobrej jakości kuwertury, akurat tyle, że starczyło na te płatki czekoladowe, była to jednak czekolada gorzka. Zdecydowałam się jej użyć, bo taka czekolada kulinarna topi się dużo łatwiej i jest o wiele przyjemniejsza w użyciu. Trzeba ją tylko temperować ale to mały problem. Ponadto zastosowałam nieco inne proporcje składników. Np. dodałam więcej śmietanki do musu i kremu czekoladowego.To przypadek, akurat tak sobie wymyśliłam, ale podejrzewam, że było to konieczne ze względu na zastosowaną przeze mnie twardszą, gorzką czekoladę. No i przepis Pierre'a Hermé nie jest całkiem bezglutenowy. Przewiduje użycie wafelków do kremu pralinowego. Można je łatwo zastąpić jakimiś odpowiednimi chrupkimi ciastkami, ja nie dałam żadnych bo nie miałam, użyłam tylko orzechów.

À propos czekolady, czy znacie sklep Le Chocolat? Mieści się w Warszawie na Żurawiej, natrafiłam wczoraj na ich stronę szukając źródła porządnej czekolady. Zapowiada się nieźle, mają dużą ofertę, w przyszłym tygodniu się tam przejadę i zobaczę jak to wygląda na miejscu.

Zrobiłam 4 ciasteczka o wymiarach 10 x 3cm.

Składniki:
dacquoise:
25g mielonych migdałów
25g mielonych orzechów włoskich
50g grubo siekanych orzechów włoskich
40g cukru pudru
50g białek (2 bardzo małe)
15g drobnego cukru

czekoladowe płatki:
50g gorzkiej czekolady kulinarnej

krem ganache:
30g czekolady mlecznej
30g czekolady gorzkiej
60g śmietanki kremówki

mus czekoladowy:
25g czekolady mlecznej
25g czekolady gorzkiej
100g śmietanki kremówki

krem czekoladowo-orzechowy:
25g czekolady mlecznej
25g czekolady gorzkiej
25g śmietanki kremówki
150g posiekanych orzechów włoskich
75g cukru

Przygotowanie:
Dacquoise:
Nagrzać piekarnik do 160°C. Blachę wyłożyć pergaminem.
Wymieszać cukier puder z mielonymi orzechami włoskimi i migdałami. Lekko ubić białka, dodawać po trochu drobny cukier i dalej ubijać aż do uzyskania błyszczącej bezy. Wsypać mieszankę orzechowo-cukrową i siekane orzechy i delikatnie wymieszać. Ciasto rozprowadzić cienką warstwą na pergaminie, na 4 ciastka potrzebujemy go mniej więcej 15 x 15cm. Blachę wstawić do piekarnika i piec około 20 minut aż będzie lekko rumiane. Wyjąć, przełożyć na kratkę, delikatnie odkleić od pergaminu i ostudzić.

Krem orzechowo-czekoladowy:
Orzechy włoskie wysypałam na blachę wyłożoną matą żaroodporną, cukier lekko skarmelizowałam, wylałam na orzechy i wstawiłam do piekarnika ogrzanego do temperatury 180°C na kilka minut, aż rozpuszczony cukier pokrył orzechy i zaczął lekko bulgotać. Potem wyjęłam i pokruszyłam.
Zrobiłam ganache z obu rodzajów czekolady i śmietanki, dodałam do niego pokruszoną pralinkę. Jeśli konsystencja byłaby jeszcze za rzadka to można dodać pokruszonych wafelków, biszkoptów itp. Gdybym miała masło z orzechów laskowych to bym go dodała. Myślałam też o dodaniu Nutelli ale ostatecznie zarzuciłam ten pomysł bo się okazała niesamowicie słodka (poza tym już kilka lat nie kupowałam Nutelli, no i jak kupiłam słoiczek to trzeba było ją zjeść tak po prostu, łyżeczką więc na ciasto nie starczyło :)).
Gotowy krem rozsmarować na cieście i wstawić do lodówki do stężenia.
Znaleziony przepis Pierre'a Hermé jest inny, następnym razem spróbuję zrobić tak jak on sugeruje.

Płatki czekoladowe:
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. W razie potrzeby stemperować bo w przeciwnym przypadku będzie miała brzydki szary nalot. Rozpuszczoną czekoladę rozprowadzić cienką warstwą na folii i włożyć do lodówki do stężenia. Potem wyciąć 12 prostokątów 10 x 3cm.
Aha, ja początkowo rozsmarowałam bardzo cienką warstwę czekolady. Takie płatki wyglądały niezwykle elegancko ale bardzo ciężko było z nimi pracować, łamały się, wyginały pod wpływem kremu i wszystko się rozpadało. Także "nie idźcie tą drogą" (jeśli nie macie przynajmniej 14 lat cukierniczego doświadczenia), jak się zrobi nieco grubsze płatki, będzie łatwiej. I tak nic nie pomoże, jeśli na ciastko spadnie w lodówce paczka orzechów, mnie się to właśnie zdarzyło :). Czy ja już mówiłam, że mam za małą lodówkę?

Krem ganache:
Oba rodzaje czekolady pokruszyć do miski, śmietankę zagotować i wlać do czekolady. Wymieszać aż krem będzie jednolity. Odstawić do stężenia, musi być na tyle gęsty aby dał się szprycować. Pierre Herme używa mniej śmietanki ale w moim przypadku to było dobra ilość, może gdybym użyła tylko mlecznej czekolady to musiałabym wziąć mniej.

Mus czekoladowy:
Oba rodzaje czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej, śmietankę ubić i wymieszać z czekoladą. Odstawić do lodówki do stężenia. Przepis Pierre'a Hermé jest inny (pomijając mniejszą ilość śmietanki). Wg niego trzeba rozpuścić czekoladę w zagotowanej śmietance, odstawić na 1 dzień do lodówki a następnie ubić mikserem jak bitą śmietanę. Obie metody będą dobre.

Składanie ciasteczek:
Z ciasta dacquoise z zastygniętym kremem wyciąć 4 prostokąty o wymiarach 10 x 3cm. Na wierzchu naszprycować krem ganache, położyć po jednym płatku czekoladowym, naszprycować drugą warstwę ganache, kolejny płatek czekolady, na koniec kleksik musu czekoladowego i ostatni płatek czekolady.

Zamknąć dokładnie drzwi, zaparzyć kawy i zjadać :)



Ten przepis to moja druga propozycja do Orzechowego tygodnia Eli i Polki. Miałam w planach co innego ale nie wyszło :)

środa, 11 listopada 2009

Ciasteczka orzechowe

Bardzo często używam orzechów, są świetnym substytutem mąki pszennej w wypiekach bezglutenowych. Moją pierwszą propozycją do orzechowego tygodnia będą ciasteczka orzechowe z kawałkami czekolady, suszonych owoców i czego kto lubi. Użyłam do nich mielonych migdałów, można je zastąpić zwykłą mąką, bezglutenową lub pszenną no ale wówczas nie będą już tak bardzo orzechowe.


Składniki:
130g mielonych migdałów (około 1 szklanki)*
70g miękkiego masła
60g cukru trzcinowego
1 małe jajko
1/4 łyżeczki soli
2 szklanki różnych rzeczy**
ewentualnie 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
ewentualnie przyprawy korzenne, jeśli tak sobie wymyślimy

*mielone migdały można zastąpić częściowo lub w całości innymi mielonymi orzechami, mąką bezglutenową, pszenną lub inną

**w skład różnych rzeczy mogą wejść grubo ciosane orzechy różne (około szklanki), żurawiny, kropelki czekoladowe, rodzynki, skórka cytrynowa, pomarańczowa, imbir kandyzowany, inne owoce suszone. Ja dałam szklankę siekanych orzechów włoskich, pół szklanki żurawin i pół szklanki kropelek czekoladowych.

Przygotowanie:
Rozgrzać piekarnik do temperatury 180°C. 3 blachy wyłożyć pergaminem lub matą żaroodporną.

Mielone migdały, sól, proszek do pieczenia, przyprawy i dodatki wsypać do miski, wymieszać i odstawić.
Masło utrzeć z cukrem i jajkiem na puszystą masę.
Wsypać pozostałe składniki i wymieszać dokładnie łyżką.

Kleić ciasteczka wilgotnymi dłońmi i układać na blasze w odstępach. Wstawić do piekarnika na około 7-10 minut w zależności od tego, czy z termoobiegiem czy bez.

Wystudzić na kratce i zjadać.

Ten przepis to moja pierwsza propozycja do Orzechowego tygodnia Eli i Polki

sobota, 7 listopada 2009

Weekendowa Cukiernia #16 - Czekoladowe babeczki z gruszkami i imbirem

Gospodynią 16 wydania Weekendowej Cukierni jest Gosia. Zaproponowała dwa przepisy: Ciasto dyniowe z żurawiną i orzechami oraz Czekoladowe babeczki z gruszkami i imbirem. Niestety miałam czas tylko na jeden przepis, no i zgadnijcie co wybrałam (mała podpowiedź, babeczki są bezglutenowe!). Ciasto dyniowe też czeka na upieczenie, tym bardziej, że właśnie kupiłam dynię. Rychło w czas, prawda? Już dawno skończyła się akcja dyniowa :(.



A więc upiekłam babeczki. Zastanawiam się jakich słów użyć aby opisać ich idealnie gładką, kremową konsystencję. To właściwie delikatny krem lub suflet a nie babeczki. Podobnie jak suflet bardzo mocno wyrastają, wysoko ponad krawędź foremki. W smaku czekoladowe, świetnie się komponują z rozgrzewającymi gruszkami z imbirem. W każdym razie naprawdę polecam, spróbujcie ich, są rewelacyjne.

Aha, upiekłam babeczki dwa razy i raz miałam problem z wyjęciem ich z foremek. Po prostu były zbyt delikatne, nie utrzymywały kształtu na talerzyku. Trzeba było je zjeść niczym suflet, wprost z foremek. To też nie było złe, no ale nie tak jak w przepisie. Wydaje mi się, że było to spowodowane tym, że użyłam nieco mniejszych jajek, z większymi nie ma takiego problemu, babeczki daje się wyjąć, choć są naprawdę kremowe i puszyste.

Artykuł Gosi

Czekoladowe babeczki z gruszkami i imbirem
(na 6 osob)
przepis cytuję za Gosią

Składniki:
60g miękkiego masła
70g cukru
350g gruszek
4 łyżki soku z cytryny
30g kandyzowanego imbiru
100g czekolady (70% kakao)
4 jajka
szczypta soli
2 łyżki syropu gruszkowego
1 łyżeczka cukru pudru

Przygotowanie:
6 żaroodpornych filiżanek lub kokilek o pojemności 200ml wysmarować 10 g masła i wysypać 10g cukru, odstawić.
Gruszki obrać, wypestkować, pokroić w małą kostkę, wymieszać z cytrynowym sokiem i drobniutko posiekanym imbirem.
Czekoladę rozpuścić w wodnej kąpieli.
Głęboką blachę napełnić do 3/4 woda i wstawić do piekarnika, który należy włączyć na 250°C (termoobieg nie jest zalecany).
Białka ubić ze szczyptą soli na sztywno, następnie pomału dosypywać cukier (pozostałe 60g) i jeszcze parę minut ubijać. Osobno zmiksować żółtka z masłem (50g), aby masa uzyskała kremową konsystencję, domieszać rozpuszczoną czekoladę i ostrożnie wmieszać ubite białka z cukrem. Napełnić filiżanki i na środek każdej nałożyć po ok. 2 łyżeczki gruszkowo-imbirowej mieszanki.
Ostrożnie!!!! otworzyć piekarnik, wypuścić powstałą parę i wstawić filiżanki do blachy z wodą, piec 20 minut, po 10 minutach przykryć je folią aluminiową.
Pozostałą mieszankę gruszkowo-imbirową wymieszać z gruszkowym syropem i serwować razem z ciepłymi babeczkami wyjętymi na talerz z filiżanek i oprószonymi cukrem pudrem.





środa, 4 listopada 2009

Tarteletki z gruszkami i kremem pistacjowym

Te tarteletki długo czekały na zmiłowanie tj. zdjęcie i publikację i to trochę widać. Są lekko obeschnięte, zapewniam jednak, że były bardzo smaczne. Dlatego też tak bardzo zależało mi na ich przedstawieniu i nie pozwoliłam zjeść wszystkich zaraz po wyjęciu z pieca.


Składniki:
bezglutenowe ciasto kruche:
200g mąki bezglutenowej*
100g masła
70g cukru brązowego
kilka łyżek wody
szczypta soli

krem pistacjowy:
50g miękkiego masła
50g mielonych pistacji
50g cukru
1 jajko
10g mąki ryżowej
szczypta soli

2 małe gruszki

Przygotowanie:
Na jedną tartę o średnicy 24cm lub kilku mniejszych. Ja zrobiłam 4 małe tarteletki, ciasta kruchego została prawie połowa tej porcji. U mnie było dość dużo owoców, można zrobić więcej kremu, jak kto lubi.

Kruche ciasto bezglutenowe.
Rozmieszać w mikserze lub posiekać nożem mąkę, cukier, masło i sól. Dodać wodę i zagnieść ciasto. Schłodzić przez 30 minut a potem rozwałkować na około 2mm. Wyłożyć formę ciastem i włożyć do zamrażalnika. Wyjąć po kilku minutach, przycisnąć papierem i fasolą, wstawić do piekarnika i piec około 10-15 minut w temperaturze 200°C.

Zmniejszyć temperaturę piekarnika do 180°C. Składniki pistacjowego frangipane zmiksować. Nałożyć krem na tartę. Gruszki pokroić na cienkie plasterki lub jak kto lubi i zatopić w kremie, na wierzchu położyć najładniejszy plasterek. Wstawić do piekarnika i zapiekać do zrumienienia, jakieś 20-25 minut. Można jeść ciepłe lub zimne, jak kto woli.

* Dzisiaj zmieszałam po 50g tapioki, ryżu brązowego, ryżu kleistego, białej mąki gryczanej i 1/4 łyżeczki gumy ksantanowej.

niedziela, 1 listopada 2009

Dynia :)

Pozazdrościłam Wam tych dyniowych pyszności i na rodzinną imprezę zrobiłam tort truskawkowy w kształcie dyni :D Na razie tylko na to mnie stać, jeśli chodzi o dynię, jest szansa, że niedługo się to zmieni.


Tort jest oczywiście z mrożonki, w sumie mógłby być nieco bardziej truskawkowy, zużyłam jedną torbę mrożonych truskawek a na tak dużą ilość kremu można by wziąć więcej.
Znowu kupiłam gotową masę kolorową w sklepie http://tortownia.pl/. To mój drugi tort z lukrem plastycznym, powoli nabieram doświadczenia, choć jeszcze mi go duuuużo brakuje. Tym razem na przykład masa zielona miała strasznie nieprzyjazną konsystencję, kruszyła się i rozpadała, ciekawe czego można dodać do takiej masy aby to poprawić. Akurat miałam z niej ulepić listki i łodyżki a ona nie współpracowała, wszystko się rozpadało. Może gdybym miała tylko tę masę, to pomyślałabym, że tak ma być ale inne kolory były bardziej elastyczne, wnioskuję więc, że to z zieloną było coś nie tak. Poza tym z taką dynią byłoby łatwiej, gdyby kupić formę do ciasta w kształcie dyni, ja upiekłam biszkopt w zwykłej tortownicy i z niego starałam się uformować potrzebny kształt. Ogólnie jestem zadowolona, poza tymi kruszącymi się listkami i sprężynkami, jest tak jak chciałam :) Aha, może jeszcze powinnam dać grubszą warstwę kremu maślanego pod lukier, powierzchnia dyni byłaby gładsza ale celowo tak zrobiłam, nie lubię takiego kremu a tort miał być głównie do jedzenia, tylko przy okazji wyglądał jak dynia.

Składniki:
biszkopt:
8 jaj
250g cukru
250g mąki bezglutenowej
70g roztopionego masła
ewentualnie 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

mus truskawkowy:
450g przecieru truskawkowego (2 szklanki)
5 żółtek
1,5 szklanki mleka
200g cukru
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka kirszu lub likieru truskawkowego
12 listków żelatyny
400g śmietanki kremówki

krem maślany:
2 białka
100g cukru
30ml wody
1 laska waniliowa
200g miękkiego masła

500g lukru pomarańczowego
200g lukru zielonego
100g lukru czarnego

Przygotowanie:
Biszkopty: wyłożyć pergaminem tortownicę o średnicy 21cm i dużą blachę o wymiarach 30x40. Rozgrzać piekarnik do temperatury 180°C.
Jajka ubijać z cukrem przez 10-15 minut, potem dodać przesianą mąkę, roztopione masło i delikatnie wymieszać. Połowę masy wlać do tortownicy, pozostałą część rozprowadzić na blasze, wstawić do pieca na 20-25 minut.

Krem: żółtka utrzeć z cukrem, mleko zagotować, wymieszać z żółtkami, potem przelać do rondelka i mieszając zagęścić. Przykryć folią albo posmarować masłem i odstawić do ostudzenia. Truskawki zmiksować i przetrzeć przez sito. Żelatynę rozpuścić i wymieszać z truskawkami. Śmietankę ubić i delikatnie wymieszać z przestudzonym budyniem i truskawkami.

Formowanie ciasta. Ja zrobiłam tak, że przekroiłam biszkopt z tortownicy w poprzek na 4 części, z czego jedna - wierzchnia była bardzo cienka. Włożyłam obręcz od tortownicy do dużej miski wyłożonej folią spożywczą. Na dno położyłam ten cienki kawałek. Położyłam na niego trochę kremu, tak do poziomu dolnej krawędzi obręczy. Na to położyłam drugi biszkopt i wstawiłam na chwilę do lodówki aż nieco stężało. Potem położyłam połowę pozostałego kremu, placek biszkopta, pozostały krem i ostatni placek. Wstawiłam do lodówki na kilka godzin a potem wyjęłam z miski, postawiłam płaską powierzchnią na talerzu i zdjęłam obręcz. Otrzymałam w ten sposób wypukły tort.

Krem maślany: gdzieś przeczytałam, że bita śmietana rozpuszcza te lukry plastyczne i trzeba je przyklejać do tortu na krem maślany, nie weryfikowałam tej informacji tylko zrobiłam taki krem z zaparzanej bezy i masła z ziarenkami waniliowymi dla aromatu.
Ubić białka mikserem, w międzyczasie podgrzać cukier z dwoma wody aż osiągnie temperaturę 115°C. Wlać syrop cienkim strumieniem do białek ciągle ubijając. Ubijać dalej aż beza całkiem ostygnie, jakieś 10 minut. Potem ubijać dalej na wolniejszych obrotach wkładając po łyżce miękkie masło. Za każdym razem rozmieszać do całkowitego połączenia. Na koniec ubijać jeszcze 5 minut. Krem najlepiej zrobić w takim mikserze stojącym z trzepaczką.

Tort wysmarować dokładnie kremem maślanym. Biszkopt z blachy pokroić na paski około 5-8cm i poprzyklejać je do tortu, formując dynię. Ja powinnam była przekroić go jeszcze w poprzek bo strasznie wyrósł miał ponad 2 cm grubości i w rezultacie te placki było nieco suchawe. Może by nasiąkły, gdyby tort dłużej postał no ale lepiej poprzecinać na cieńsze. Całość znowu dokładnie posmarować kremem. Okleić lukrem plastycznym i wstawić do lodówki na dłużej.

Update: na drugi dzień, jak biszkopty namiękły, tort był lepszy. Te elementy z lukru plastycznego, które zetknęły się z tym kremem truskawkowym, rzeczywiście się roztopiły, puściły farbę i zapaprały ciasto. Jeśli więc robimy tort z lekkim, śmietanowym kremem koniecznie trzeba go obsmarować kremem maślanym bo conajmniej wszystko będzie nieestetycznie zafarbowane.
Related Posts with Thumbnails