
Przepis na nadzienie cytuję za Tatter, mniej więcej się go trzymałam, tylko przyprawiłam wg własnego smaku (pewnie dlatego smakuje jak Glühwein :)) ja zrobiłam z połowy porcji, starczyło mi na 6 małych tarteletek, jest jednak tak pyszne, że trzeba przeznaczyć trochę na próbowanie, czy już się przegryzło. Ja w każdym razie próbowałam regularnie :) Nie dodałam też tego tłuszczu palmowego.
Ciasto kruche zrobiłam własne, z dodatkiem mielonych orzechów. Można je zrobić z odpowiednią margaryną, wówczas nada się dla osób z nietolerancją laktozy.
Aromatyczne nadzienie do Mince Pies z żurawiną i porto
przepis Tatter
250g świeżych żurawin
375g jabłek do gotowania, obranych i pokrojonych w kostkę
500g mieszanki suszonych owoców (rodzynki, sułtanki koryntki, morele, wisienki)
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki świeżo startej gałki
1/2 mielonych goździków
200g miękkiego jasnobrązowego cukru
125g roślinnego twardego tłuszczu (nie dałam; przyp.f.)
skórka starta z jednej pomarańczy (dałam kandyzowaną; przyp.f.)
125ml rubinowego porto
Żurawiny i pokrojone w kostkę jabłka włożyłam do rondla razem z 3 łyżkami wody. Zagotowałam, zmniejszyłam ogień i odkryte gotowałam ok. 4-5 minut, mieszając delikatnie od czasu do czasu. Gdy owoce zmiękły nieco (ale nadal trzymały kształt) zdjęłam garnek z ognia i zostawiłam do ostygnięcia.
W dużej misce wymieszałam suszone owoce wraz z pozostałymi składnikami. Wmieszałam również wystudzoną żurawinę z jabłkami. Pod przykryciem zostawiłam na noc na kuchennym stole. W tym momencie przepis Tatter przewiduje przełożenie nadzienia do słoików, szczelne zamknięcie i dojrzewanie minimum 4-5 tygodni. Ja nie mogłam tyle czekać, odstawiłam je tylko na kilka dni.
Bezglutenowe ciasto kruche z orzechami
100g mąki bezglutenowej (mieszanka ze znaczną przewagą brązowego ryżu)
100g mielonych orzechów włoskich
70g masła lub margaryny
70g brązowego cukru
szczypta soli
kilka łyżek zimnej wody
1/4 łyżeczki gumy ksantanowej (niekoniecznie, ale łatwiej będzie zrobić tę kratkę na wierzchu)
rozbełtane jajko do wysmarowania powierzchni ciastek
cukier puder do oprószenia
Mąkę, migdały, cukier, sól i gumę ksantanową dokładnie wymieszać, dodać masło, kilka łyżek zimnej wody i zagnieść ciasto. Odłożyć je do lodówki na godzinę.
Rozgrzać piekarnik do 200°C. Ciasto wyjąć z lodówki, cienko rozwałkować i wylepić 6 małych foremek do tarteletek lub babeczek. Resztę ciasta rozwałkować i pociąć na paseczki. Do wyklejonych foremek nałożyć nadzienia a na wierzchu zrobić kratkę z paseczków ciasta. Posmarować jajkiem i wstawić do pieca na 15-20 minut aż będą odpowiednio rumiane. Wyjąć i oprószyć cukrem pudrem.
Sliczne! Widze, zelubisz takie male cudenka :)
OdpowiedzUsuńCudne sliczne malutkie :) Och bardzo mi sie podbaja. Moze po swietach uda mi sie je zrobic:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak z bajki!Piękne! a ja już kolejny rok jakoś nie mogę się za nie zabrać
OdpowiedzUsuńJakie one cudne! :)))
OdpowiedzUsuńŻurawiny! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, suszone mogę jeść garściami, ale nawet świeże w takim cieście i to jeszcze w towarzystwie suszonych owoców i cynamonu muszą być niesamowicie pyszne!!
I bardzo bardzo ładne:)
Uwielbiam Twoje tartaletki - są takie ślicznie foremne i maja zawsze piękny kolor. Muszę wypróbować Twój przepis na kruche. A te mince pies planuję, już niedługo :)
OdpowiedzUsuńBuziak cieplutki :***
Magoldie, rzeczywiście, wolę małe deserki, nie dość że ładniejsze to praktyczniejsze, jak się zrobi za dużo to można zamrozić i wyciągać po jednym dwa ciasteczka bez straty kształtu.
OdpowiedzUsuńGosiu, zrób, bardzo polecam!
Beatko, zrób w wolnej chwili, choć pewnie teraz ciężko o wolną chwilę. Ja zrobiłam pierwszy raz ale na pewno nie ostatni :)
Majanko, dziękuję :)
Goś, rzeczywiście przepyszne. Tutaj jeszcze jest wyraźny aromat wina, rewelacja :)
Tili, z foremki wychodzą foremne :)
Ten kolor to tutaj głównie zasługa orzechów i brązowego cukru, używam go nałogowo. A o tym nadzieniu rozmawiałyśmy, niby miało się przegryzać kilka tygodni ale wówczas to już nic by nie zostało do ciasteczek bo ciągle sprawdzałam czy się nie zepsuło :) Zrób je jak znajdziesz chwilkę, naprawdę warto!
Serdecznie pozdrawiam!
O! lubię takie krateczki. No a jak jeszcze w to wszystko wmieszana jest żurawinka, to tym bardziej się ślinię na widok tych tutaj ;))
OdpowiedzUsuńŻurawinowe śliczności. :) Zasadniczo, cokolwiek by w środku by nie było i tak by mnie rozczuliło.:) Wszystko dlatego, że uwielbiam słodkości w małych porcyjkach szykowane. :)
OdpowiedzUsuńPorto, żurawiny, suszone owoce, korzenie...nie potrzebuję więcej zachęty. Tu jest wszystko co lubię. I do tego wyglądają przepięknie. Felluniu, jak Cię spotkam przy beczce z kiszona kapustą na NASZYM bazarku, to mam nadzieję, że będziesz miała jedno w kieszonce.
OdpowiedzUsuńWyglądają pysznie ! Ja piekę je do rodziców na święta, ale według przepisu Nigelli :) Nad twoim przepisem zastanowię się w wolnej chwili, bo mam jeszcze wolną żurawinę :)Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńWspanialosci Felu! No i jeszcze z porto na dodatek! To moze byc moje kulinarne siodme niebo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
A wydawało mi się, że już raz odpowiadałam na Wasze komentarze...
OdpowiedzUsuńOczko, nooo, żurawinki, porto, przyprawy, ja sama się ślinię na wspomnienie :)
Małgosiu, to mamy tak samo, małe ciasteczka są najlepsze :)
Lo, oczywiście przyniosę! I kawkę w termosie :) Albo lepiej grzańca!
Szrlotku, ja więc będę musiała wypróbować ten przepis Nigelli, pamiętam go z Twojej stronki :)
Beo, istotnie tak można by sobie siódme niebo wyobrazić :D
Serdecznie pozdrawiam!